Za nami trzy przepiękne dni w Madrycie.
Kolejna część relacji z podróży „naszej” ekipy na Światowe Dni Młodzieży w Madrycie. (www.sdm.czynne24.net)
Piątek – Droga Krzyżowa ulicami miasta, wcześniej tradycyjnie lunch, kalimoxtio, park Retiro, adoracja u Sióstr Miłosierdzia – wracamy pierwszy raz przed 24, żeby wziąć prysznic i pośmigać jeszcze po Madrycie na rolkach – noc to jedyny możliwy czas na jazdę na rolkach, no i drogi puste:)
Sobota – Polska Msza na Vivalcardaro i przejazd na lotnisko – taki przynajmniej był plan zalecany przez organizatorowi:) – my nie dajemy sie oszukać i nie chcąc zginąć na piekielnym skarze postanawiamy spędzić jeszcze jeden dzień w centrum. Najpierw polskie śniadanko przy busie – nic nie zastąpi pasztetu z kogutkiem i polskiego chleba!,  następnie – uwaga nowość – porządki w busie i przyczepie – prysznic i ruszamy na miasto.
W Hiszpanii okrywamy dziwna zależność – bierzesz prysznic – jesteś mokry, idziesz na zewnątrz momentalnie jesteś suchy, a zaraz potem mokry:( – wiec idziemy non stop w cieniu – oczywiście do ulubionego parku Retiro – miejscówka okazuje sie nieprzystępna ze względu na mrówki i gołębie, wiec szybko postanawiamy uciekać z miasta – ale szybko tylko postanowiliśmy bo droga nam sie dłużyła – Murzin załatwia lody Magnum – 1+1 – zwiedzamy kościół karmelitański (siostry Miłosierdzia zniknęły juz z parku) – w kościele – preferujemy modlitwę wg slow psalmisty:  Niech Cie nawet sen nasz chwali – niektórym sie przedłużyło:)
Kiedy ekipa jest już w komplecie kończymy kolacyjkę i ruszamy na lotnisko. Na miejscu przekonujemy sie ze
1. nie byliśmy sami z pomysłem przyjazdu na lotnisko po zmroku,
2. zaskoczyło nas morze wracających ludzi – ale gdybyśmy spędzili 10 godzin na piekielnym skwarze tez pewnie byśmy szybko uciekali. My idziemy pod prąd – mamy przecież wejściówki na dobry sektor E4 (idziemy znaczy także:  ktoś jest niesiony przez kogoś kto idzie).
Gdy juz docieramy na lotnisko, nie wytrzymujemy i pytamy w końcu: ludzie a dlaczego Wy juz wracacie – pada odpowiedz:  czekaliśmy 3 godziny i nie wpuścili nas juz na sektory. W tym momencie niebo rozświetla olbrzymia błyskawica, wieje wiatr – zaczyna sie burza! Ktoś wpada na genialny pomysł: schowajmy sie pod TIRa – odgradzamy sie od wiatru i deszczu, fieston, drzemka – po 4 godzinach wypoczęci uderzamy na sektory, myśląc, ze juz wystarczająco dużo osób wyszło.
Okazuje sie, ze na nasz sektor nie wejdziemy – szukamy dobrej miejscówki przed telebimem w sektorze niebiletowanym (jak sie okazało następnego dnia – najlepsze miejsca pod słońcem – woda i toalety bez kolejki:)).
Kładziemy sie spać, budzi nas ogłoszenie o 7:00 o 28 zaginionych dzieciach, które czekaja na rodziców w punkcie nr 3 oraz dźwięki jutrzni. Acha – kiedy my słodko spaliśmy ekipa ratunkowa załatwiała jedzonko na niedziele – Agata, Maja i Johny spisali sie świetnie i nie omieszkali nam opowiedzieć wszystkiego na gorąco tak około 3:00:)
Rozpoczynamy śniadaniem, później jutrznia, przygotowujemy sie na Eucharystie!
Msza Święta rozpoczyna sie o 9:45, piękne kazanie papieskie, śpiewy – modlitwa milionowej(ile dokładnie?) rzeszy młodych ludzi. Rozczarowani tym, ze zabrakło dla naszej ekipy Komunii Świętej cieszymy sie, ze następne spotkanie młodych będzie w Rio!
Po Mszy na spokojnie obiadek - arbuz!!! Pozwalamy wszystkim opuścić sektory i tłoczyć sie w metrze, my sjeston.  Ze spotkania z Papieżem wynieśliśmy bardzo wiele!!!
Wracamy spokojnie, z bagażem przeżyć i nie tylko do szkoły – zahaczając jeszcze o Mc`a.
Kiedy tylko skończę pisać tekst rozpocznie sie adoracja i Komunia Święta. Następnie ruszamy w drogę – uciekamy z Madrytu – tu jest za gorąco – wciąż nie znamy odpowiedzi na pytanie: dlaczego Madryt nie ma dostępu do morza:) Kolo 24 spotkamy sie z druga częścią ekipy - jutro zwiedzamy Saragosse – później w planie Barcelona.

Archiwalne wpisy oraz aktualne czytać możecie na SDM.CZYNNE24.NET